2008/11/21

Ona robi loda mu

Pani Barbara niestety jest pijana... więć dlatego mąż sobie pojechał... no i co z tego że ona mu robi loda, a one jej ogródek obrabia i czarne kondomy lądują...

ODC 5 - nieoczekiwany zwrot akcji

Po dziesięciu minutach uruchamiania swojego komputera Fleischmann ocknął się uświadamiając sobie, ze właśnie jest po zebraniu. Że zasnął. I że kurwa nie pamięta co właściwie obiecał napisać. - Chuj. Coś będzie - szepnął sprawnie jak co dzień, po czym skrzywił się jak po cytrynie albo limonce, bo obiecywał sobie od tygodni, że skończy z przekleństwami.

Głowa trzeszczała. Temu się nie dało zaprzeczyć. Fleischmann spojrzał na ekran swego telefonu komórkowego. Powinien się tam znajdować zegarek. Był. Wskazywał 11.05. - Pffrrr... - pffrrrknął Fleischmann i od razu pożałował. Drganie czaszki do jakiego doprowadził tym dźwiękiem przypomniało mu wszystkie osiem wiśniówek na lodzie, które wczoraj wypił. "To normalne. Alkohol z cytryną nie zabija." - zapewniał wczorajszego wieczoru przy blaszanym barze "Tęczy". "Kurwa. Że też musiał się tam przywlec ten cholerny Jodła. I wogóle po chuj ja się przed nim popisywałem" - żałował znowu Fleischmann, ale wiedział, że żal za grzechy przyniesie co najwyżej rozgrzeszenie, zaś z pewnością nie ulgę.
- Kawa, kawa - zamruczał pod nosem już ciszej, by nie drażnić swej potylicy. Potruptał znowu w stronę akwarium, grzebiąc po drodze w kieszeni w poszukiwaniu dwu złotych. Wiedział doskonale, że rytualna kawa z automatu z Zaleskim pomoże. Przy okazji wysąduje się poziom wkurwienia na jego ostatnie nieobecności.
- Bardzo chętnie. Kawa, kawusia. No co tam Fleischmann. Marnie wyglądacie. Powiedzcie szczerze co będzie z tego wypadku Uklei. Wiesz coś czy nic - zapytał Zaleski, wstając od swego komputera. - Coś mi się wydaje, że nic nie wiesz - podrażnił.
- Wiem i nie wiem. Czyli norma. Nie mam oficjalnego potwierdzenia, ale wiem na pewno od Mamyszaka, że Ukleja nie zginął przypadkiem. Jeszcze tylko nie są pewni, czy zginął w wypadku, czy też nie żył kiedy go wkładali do auta. Ale na pewno to było morderstwo. I o tym spróbuję napisać. Myślę, że gliniarze będą chcieli postraszyć tym, że wiedza cokolwiek - próbował mówić przekonująco.
- No dobra, dobra. Tylko napisz coś, błagam cię. Bo kurde nie bardzo jest co na jedynkę postawić - jęknął Zaleski, po czym stanęli przed automatem kawowym. - Kuurrrrwwwwwaaaaaa.... - wrzasnął wściekle Zaleski i kopnął w maszynę. - Znowu nieczynna. Ja pierdolę. Ileż można - wrzasnął i z niesmakiem oddał Fleischmannowi dwa złote.

Siedząc bez kawy przy biurku, przeglądał niusy na czas.pl. Przypomniał sobie, że warto by się umówić na kawę jeszcze z kimś innym. - Tadek. Tadek Okrycki - uśmiechnął się pod nosem. Okrycki był synem policjanta i mimo, że od lat pracował w firmie budującej drogi pewne znajomości po ojcu policjancie zachował. Może warto by się z nim spotkać. "Przy okazji wypiję porządne espresso" - uśmiechnął się Fleischmann i znowu pożałował, bo ściągnięcie mięśni czoła wywołało ból nie do zniesienia. - Okrycki nie Okrycki kawa musi być - zaszeptał Fleschmann i polazł od biurka.

Mąż pani Barbary

Z całym szacunkiem dla pani Barbary, ale mąż się moczy...

O mnie

niczego się na razie nie dowiecie...