2008/01/03

ODC 1 - dziś będzie kryminalu wstep

Otworzyla drzwi na ulicę i odruchowo sięgnęla po zegarek dziadka schowany w kieszeni na piersi. Osiemnasta dwadzieścia. Trochę późno. Plan nie byl tak dobrze dopracowany jak myślala. Ma blisko 20 minutową obsuwę. Trudno. Zdąży na następny autobus, a przed babcią wytlumaczy się przeciągającym się zabiegem. Nie będzie to zbyt wielkie klamstwo. W końcu amputacja, to zabieg chirurgiczny. Nie szkodzi, że na co dzień zajmowala się raczej przyszywaniem niż obcinaniem. Inna sprawa, że bez ekipy pielęgniarek wszystko idzie trochę mniej sprawnie.
W końcu skąd mogla wiedzieć, że po mieszkaniu gwalciciela będzie biegal taki mily i dobrze utrzymany pies. Stracila 10 minut szukając sposobu, żeby zamknąć go w kuchni, która jako jedyne pomieszczenie w mieszkaniu miala drzwi - pewnie, żeby powstrzymać opary nadgotującosięobiadowe przed rozprzestrzenianiem się po reszcie pomieszczeń.
Kolejne kilka minut stracila, na szukaniu wystarczająco dlugiej powierzchni, żeby fachowo rozlożyc jego cialo na podlodze. Jak jasny gwint, nigdzie nie wystarczalo miejsca miedzy ścianami, żeby nie trzeba bylo mu zginać a to nóg, a to szyi. Kto by pomyślal, że na oko 50 metrowe mieszkanie w bloku z lat 70, ma tak kiepsko ustawne pomieszczenia. Nie wystarczylo sledzić skurwysyna. Trzeba bylo wejść do mieszkania powyżej lub niżej żeby wiedzieć jaki ma rozklad.
Nieważne. Wszystko i tak robila jak automat. Najpierw dzwonek do drzwi, potem uśmiech do wizjera. Licznik wody i gazu do sprawdzenia (gdyby byl na zewnątrz w klatce, ważna miala się okazać szczelność). Twarz spod czapki, na dodatek lekko usmolona i tak będzie nie do rozpoznania.
Potem otwarte drzwi. Zamknięte. Wtedy gdy obrócil się, żeby poprowadzić do lazienki, gdzie zamontowano liczniki wbila mu strzykawkę ze środkiem usypiającym. Nawet nie zdążyla mu wyjaśnić dlaczego, a już byl nieprzytomny. Szkoda, pomyslala. W końcu jaki jest sens zemsty, jeśli nie możesz wyjaśnić dlaczego.
Nie pozostalo nic innego jak przyspieszyć sprawę. Najpierw obmycie skalpela. Potem cięcie okrężne. Potem dwa szwy dla więzadel, zeby nie uciekly. Potem... ciach.... Szybkie przylożenie tamponów i opatrunek ze środkiem zmniejszającym krwawienie. Odcięty penis do woreczka i do kieszeni. Jeszcze szybkie sprawdzenie, czy jest puls. Jeszcze szybko, czy nie za bardzo krwawi. Zrzucamy ciuchy. Do worka gazownik, z worka niezla laska kolo trzydzisestki i do drzwi wyjściowych. Tak jak ustalila skurwysyn, który ją zgwalcil, nie będzie mial szansy na odzyskanie przyrodzenia. Wyląduje w koszu. W sam raz w trakcie przesiadki.
W autobusie zastanawiala się jeszcze, czy czegoś nie zapomniala. Chyba nie. No i dobrze.


- Co za kurwa bzdura! Kto się dziś mści obcinając fiuta - krzyknąl Szymon Fleischman, rzucając pilotem tuż po tym jak wcisnąl guzik "Power" wylączający telewizor z kolejnym kryminalnym "hitem tygodnia". - Ja pierdolę - przeżywal, jeszcze glęboko fatalnie rozpoczęty wieczór, uruchamiając mozille i klikając adres popularnego portalu informacyjnego (informacja niezbędna tylko w razie publikacji na papierze - przyp. puff). - Zginąl prawnik prezydenta!? - czytal zdziwiony o wypadku prof. Krzysztofa Uklei. - Śliska nawierzchnia? W lipcu, przy 30 stopniowym upale - nie mógl uwierzyć, że życie produkuje większe kryminalne gówno niż tania polska wytwórnia. Dobrze wiedzial, że Krzysztof Ukleja prawnik prezydenta Krakowa Macieja Jackowskiego już od kilku tygodni skarżyl, się: "niezbyt przyjemne listy dostaję, wiesz kochanieńki". No tak. To już wiadomo, z czego będzie się skladalo kilka nastepnych tygodni.
Podniósl telefon z podlogi i wybral numer do znajomego podinspektora z Siemiradzkiego.

to be continued, może

O mnie

niczego się na razie nie dowiecie...