2008/01/14

ODC 2 it is continued...

Trzeba bylo trzy razy dzwonić, nim wreszcie znajomy podinspektor odebral mówiąc: - Podinspektor Mamyszak. Yhm...?
- Roman. To ja - odezwal się Fleischman. - Twój ulubiony żyd, dzwoni żeby się dowiedzieć, co to za bzdury popychacie do dziennikarzy na temat Uklei. Jakim cudem facet mial wpaść w poślizg na śliskiej nawierzchni w taką noc? Coo?
- No kurwa zdarza się, a poza tym ja nie oglądalem samochodu. Tylko bylem na miejscu. Popytaj Lenczyka, on widzial. A poza tym, to wiesz jak jest. Przecież Ukleja już dawno sobie nagrabil na ten wyrok. Kutas nie wiedzial kiedy przestać czochrać tych debili z N8 - rozgadal się Mamyszak.
- Weź no kurwa nie gadaj, że to goście od N8. Skąd wiecie - zawyl Fleischman.
- No wlaściwie to nie wiemy. Przesadzilem. A poza tym to czego ty chcesz. Jest druga w nocy. Raport będę mial rano najwcześniej. Co ja gadam chyba rano ale za dwa dni, bo teraz mają urlopy wszyscy. No to ci wtedy powiem do kogo to pasuje. A poza tym to wiemy tyle co ty i każdy kumaty w tym mieście, że on mile listy dostawal. Ukleja kręcil lody z kim się dalo i o wszystkich można powiedzieć, że zostali zrobieni w bambuko. Jak czarno na bialym nie będę mial, że to nie byl poślizg, to pary nie puszczę, co sobie o tym myślę - pogrzechotal do sluchawki Mamyszak, wyraźnie dając do zrozumienia, że koniec gadki, bo on w konkrentym celu zaraz będzie ściągal gatki.
- Dzwonie rano, czyli wiesz -zakończyl rozmowę Fleischman.

Jak każdy z kryminalnej, Mamyszak mial nie za równo pod sufitem. Chodzil w skórzanej kurtce, spodniach od dresów i byl zgolony na lyso. Nawet giwera mu wisiala na sznórku na szyi. Raz go za wygląd wyrzucil kanar z tramwaju jak śledzil jednego cinkciarza, co obrabial wlaśnie starszego pana na grubą kaskę. No to co mial zrobic. Z baśki wystarczylo i jechal dalej. Ale cinkciarz się już postrachal, że będą gliny i prysnąl. Mamyszak lubil też grube dowcipy. Jak zaczynal przesluchanie, tylko świeże rybki nie wiedzialy, że rozpocznie od rytualnego: - Zaczynaj braciszku ino samą prawdę gadaj. Bo jak nie będziesz gadal poprawnie, to ci tak zasunę w karczycho, że się beziesz garbil do tego stopnia, że się nie będziesz musial pochylać żeby sznurówki zawiązać.
Jedyne co go wyróżnialo od reszty to brak zwierzęcej potrzeby odegrania się i zemsty - niezależnie czy chodzilo o wspólpracowników czy przestępców. Dzięki swemu wyjątkowo milemu sposobowi bycia,
nikt z nim nie chcial siedzieć w jednym pokoju, więc jako jedyny na Siemiradzkiego mial dla siebie cale biurko i cale trzy krzesla i w ogóle cale biuro. - Ten kutafon na pewno coś wie - myślal Fleischman. - Na pewno coś widzial, ale nie może się jeszcze podzielić. Hm... - tyle trudnego myślenia wystarczylo, żeby być bliskim zaśnięcia.

O mnie

niczego się na razie nie dowiecie...